Na ostatniej imprezie zorganizowanej przez mojego kolegę z akademika, Damiana, poznałem bardzo ładną i sympatyczną dziewczynę, którą wziąłem za studentkę tej samej uczelni, co ja. Nie dopytywałem zbytnio czym zajmuje się Laura, bo jakoś zbytnio mnie to nie interesowało. Założyłem, że jest studentką, była ładna, miła i chętna do wspólnego biesiadowania i to w zupełności mi wystarczyło.
Impreza była bardzo udana, zwłaszcza, że skończyła się romantycznym spacerem z Laurą przy pełni księżyca i miłym pożegnaniem w moim pokoju w akademiku. Nie przeszkadzało nam, że w łóżku obok śpi upity do nieprzytomności Mateusz. Nawet gdyby się waliło i paliło, Mati i tak nic by nie usłyszał, bo był zwyczajnie zalany w trupa. Nad rankiem pożegnałem się z Laurą i każde odeszło w swoją stronę. Tzn. Laura odeszła, a ja zostałem w pokoju próbując zasnąć przy głośnym chrapaniu Mateusza.
Następnego dnia, spotkawszy przez przypadek kolegę, u którego dzień wcześniej spotkałem Laurę, dowiedziałem się, że moja nowa znajoma nie jest żadną studentką, a pracuje jako pracownik sprzątaczka Radom i to właśnie w naszym akademiku. Byłem w totalnym szoku, bo nie rozumiałem jak mogłem wziąć zwykłą sprzątaczkę za studentkę! Kolega wyznał, że poznał ją dzień wcześniej i zwyczajnie postanowił zaprosić na imprezę. Nie mam nic przeciwko sprzątaczkom, ale jednak wolałbym się umawiać z kimś mającym jakieś perspektywy na przyszłość.