W Polsce panuje ogólne przekonanie, że sprzątaczka jest osobą niewykształconą i nie posiadającą żadnych perspektyw na lepszą pracę czy prężniejszy rozwój zawodowy. Sprzątanie nie należy bowiem do najprzyjemniejszych obowiązków i nadal uważane jest za zajęcie mało chlubne i ambitne, choć coraz więcej osób zaczyna rozumieć, że żadna praca nie hańbi. Tak jak wśród prezesów można znaleźć osoby bez wykształcenia, tak i wśród sprzątaczek znajdzie się parę osób, które mogą się pochwalić tytułem magistra.
Ja sprzątać zaczęłam w trakcie studiów, dokładnie na drugim roku, gdy poszukiwałam niezobowiązującej pracy gwarantującej mi dodatkowe środki finansowe. Wiadomo jak to jest na studiach – wydaje się więcej niż powinno i cały czas jest się pod kreską. Ja pod kreską być nie chciałam więc zaczęłam sprzątać w domach prywatnych. Sprzątanie nigdy nie stanowiło dla mnie większego problemu, bo od dziecka wpajano mi umiłowanie czystości i estetyki. Biznes sprzątający tak bardzo mnie pochłonął, że po zdobyciu tytułu licencjata postanowiłam spróbować rozszerzyć nieco swoją działalność i założyć własną firmę sprzątającą. Początkowo moimi pracownikami były głównie kobiety i to te w wieku 40+. Z czasem zupełnie zmieniłam jednak swój sposób organizacji firmy i zamiast wiekowych pań zatrudniłam studentów – młode osoby, które były w podobnej sytuacji jak ja kiedyś, pracownik sprzątaczka Zielona Góra. Studenci są bardzo wygodną grupą zawodową bo nie potrzebują umowy o pracę, a do tego są pracowici i nadal im się chce pracować, czego nie można powiedzieć o większości osób nieco starszych. Nie jestem już sprzątaczką, ale nadal obracam się w biznesie czystościowym i jestem z tego bardzo zadowolona.